Elektroniczne postępowanie upominawcze (EPU) – niedoskonałość systemu?
Tytułem wstępu należy zauważyć, że omawiane w dzisiejszy wpisie elektroniczne postępowanie upominawcze (tzw. „EPU”) ze swojego założenia ma za zadanie stanowić dla potencjalnych wierzycieli szybszą, tańszą i mniej sformalizowaną drogę dochodzenia swoich roszczeń. Jakkolwiek zatem idea stworzenia tego typu postępowania wydaje się być słuszna, to nie może jednak uciec uwadze to, że ze względu na swoją charakterystykę i uproszczony tryb, może ono stanowić także pole do nadużyć.
O jakich nadużyciach w tym wypadku mowa? Niestety nie sposób przy okazji jednego wpisu wymienić wszystkich z nich. Wątpliwości, z którymi w praktyce spotykamy się najczęściej dotyczą kwestii dowodowych oraz istnienia samego roszczenia. Należy bowiem zauważyć, że odformalizowanie omawianego postępowania przejawia się m. in. poprzez usunięcie wymogu fizycznego przedstawienia Sądowi dowodów, na które powołuje się powód. W efekcie zatem, strona wnosząca pozew może zgłosić jakiekolwiek roszczenie, które na omawianym etapie nie będzie podlegać merytorycznej weryfikacji co do jego poprawności. W elektronicznym postępowaniu upominawczym, Sąd nie ma bowiem wglądu do dokumentów, stanowiących podstawę roszczenia, a tym samym wydaje nakaz zapłaty – można to nazwać – z „automatu”. W związku z tym, z możliwości wniesienia pozwu bez konieczności przedstawiania dokumentów korzysta wielu wierzycieli, w tym także Ci mniej uczciwi. W konsekwencji zdarza się, że zgłaszane są roszczenia, których istnienie jest wysoce wątpliwe. Nie raz w praktyce mieliśmy okazję spotkać się z sytuacją, w której okazywało się, że powód, pozywając naszego klienta nie był w stanie przedstawić dokumentów, które oznaczył w treści pozwu.
Poza kwestią związaną z brakiem konieczności przedstawienia dowodów, wątpliwości może budzić także tryb, w jakim Sąd wydaje nakaz zapłaty. Dla osób niemających do czynienia na co dzień z sądownictwem, mylące może być to, że wszystkie sprawy w tego rodzaju postępowaniu rozpatruje Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie VI Wydział Cywilny. W dalszej kolejności wątpliwości może budzić także sama forma wydanego nakazu. W rzeczywistości bowiem, nakaz wydany w EPU wygląda na pierwszy rzut oka jak zwykły wydruk, który przy odrobinie wysiłku mogłaby sporządzić każda osoba, posiadająca dostęp do komputera. W tym wypadku brak jest chociażby charakterystycznych pieczęci Sądu czy podpisu pracownika sekretariatu poświadczającego odpis za zgodność z oryginałem. W związku z tym, potencjalny pozwany, który otrzymuje korespondencję z wyżej wskazanego Sądu, często pozostawia ją bez odpowiedzi lub nawet wyrzuca do kosza na przykład myśląc, że może jest to próba jakiegoś wyłudzenia (na marginesie warto wskazać, że są podejmowane takie próby).
W związku z powyższym, w praktyce zdarza się, że nieuczciwi wierzyciela wnoszą do Sądu w EPU roszczenia, które nie mają racji bytu z nadzieją, że potencjalny pozwany nie podejmie żadnej formy obrony. Wobec tego, jakkolwiek otrzymanie korespondencji z Sądu w Lublinie nasuwałoby szereg licznych wątpliwości, to należy pamiętać, że w takiej sytuacji najlepiej nie pozostawać biernym i podjąć się aktywnej obrony swoich praw, czy to samodzielnie, czy przy pomocy pełnomocnika. Wydanie przez Sąd nakazu zapłaty w EPU nie jest jednoznaczne z obowiązkiem zapłaty lub koniecznością dodatkowych wyjazdów do Lublina, bowiem w przypadku wniesienia sprzeciwu, sprawa zostanie przekierowana do Sądu właściwego ze względu na miejsce zamieszkania osoby pozwanej. Brak podjęcia jakichkolwiek działań może za to rodzić skutki negatywne, jak chociażby uprawomocnienie się nakazu zapłaty, dotyczącego roszczenia, którego istnienie w rzeczywistości może budzić liczne zastrzeżenia.